10/02/2013

Dwa światy


W miniony weekend byliśmy na szkoleniu z japońskiej sztuki wiązania organizowaną przez parę hetero.  Informację o szkoleniu dostaliśmy od znajomego spod Wrocławia. Z otrzymanych informacji wynikało, że gdy wyrazimy zgodę to będzie 2 pary hetero i 2 pary homo. Początkowo sceptycznie podchodziliśmy do spotkania z heterykami na jakby nie było w pewien sposób intymnej płaszczyźnie. Jednak chęć szkolenia się w dziedzinie, która mnie i Kochanie kręci już od dawna, czyli wiązaniu i podwieszaniu zwyciężyła nad rozterkami związanymi z orientacją seksualną uczestników. A fakt, że komuś na szkoleniu może przeszkadzać to, że jesteśmy homo to jego problem nie nasz. Dodatkowo zbieg okoliczności spowodował , że byliśmy w tym czasie w okolicach miejsca, gdzie owe szkolenie miało się odbyć. Już po podjętej decyzji, że szkolimy się, przyszła wiadomość od organizatorów, że osobom na pewnym poziomie i chcącym się uczyć nie powinna przeszkadzać orientacja uczestników. To było potwierdzeniem, że dobrze zrobiliśmy decydując się na te warsztaty.

Przyjechaliśmy na miejsce lekko spóźnieni, ponieważ nie doczytaliśmy dokładnych instrukcji podanych przez organizatorów i czekaliśmy 300 m od właściwego miejsca. Za to dotarł do nas znajomy spod  Wrocławia. Jak się okazało był sam, ale o tym zostawię kilka uwag na końcu tego wpisu.  Na miejscu przywitali nas organizatorzy oraz jedna z par hetero.  Rozpakowaliśmy się i czekaliśmy na jeszcze jedną parę hetero. Rozmawialiśmy z nimi o wszystkim i o niczym jak to na początku. Chyba obie strony starały wyczuć teren. Pierwsze co mnie zauroczyło, że te rozmowy były zupełnie bez napięcia. Tak przyjemnie to dawno mi się z nikim nie rozmawiało. Wymienialiśmy się poglądami na temat wiązania i doświadczeniami jakie już posiadaliśmy.  Po przyjeździe spóźnialskich przystąpiliśmy do szkolenia. W pierwszej kolejności poszła teoria, czyli rodzaje lin, rodzaje wiązań, na co zwracać uwagę i wszelkie możliwe niebezpieczeństwa związane z wiązaniem właśnie. Później już poszły zajęcia praktyczne. Wiązaliśmy węzełki do północy albo i dłużej.

Po krótkiej nocy, ponieważ pogawędki trwały do późnych godzin nocnych lub dla niektórych wczesnych godzin porannych, zaczął się kolejny dzień wiązania. Uczyliśmy się krępować partnera w różnych pozycjach i na różne sposoby, by po obiedzie przejść do podwieszania.  Podczas tego szkolenia dowiedzieliśmy się gdzie do tej pory popełnialiśmy błędy i na co należy zwracać uwagę, aby delikwent mógł długo wisieć bez bólu i uszczerbku na zdrowiu. Zrobiliśmy sobie sesje z podwieszania w strojach klimatycznych. I tutaj muszę się przyznać z ręką na sercu organizatorka w czarnym stroju lateksowym z czarnym gorsetem i czarno- czerwonych butach na koturnie z dużą szpilą wyglądała olśniewająco. Dodatkowo związana i podwieszona czerwonymi linami to już był majstersztyk. Pikanterii i domknięcia całości całej tej scenie dodał nasz znajomy również ubrany w czarny lateks. Gdyby nie to nieciekawe tło to zdjęcia nadawały by się do nie jednego magazynu fetyszowo-sm’owego.

Z rozmów wszelakich dowiadywaliśmy się o ich świecie, a oni o naszym. Wymienialiśmy się spostrzeżeniami i obserwacjami. A co było najfajniejsze atmosfera była bardzo przyjacielska i pełnej otwartości na nowe doświadczenia, na nową wiedzę. W powietrzu unosiła się słabiutka aura seksualności, ale to z samego charakteru szkolenia. Każdy wykorzystywał czas na to i w taki sposób aby mu sprawiało przyjemność. 

Po tych warsztatach dowiedzieliśmy się jak bardzo nasze światy o sobie nic nie wiedzą. Niby mamy wspólne zainteresowania i fetysze, ale żyjemy w dwóch różnych światach. Te warsztaty pozwoliły na zbliżenie się tych grup. Myślę że oni dowiedzieli się o nas tak samo dużo, jak my o nich, ale nadal to jeszcze nie wszystko.  Mam też cichą nadzieję, że uda nam się z nimi jeszcze nie jednokrotnie spotkać. Osobiście szkoda by mi było zaprzepaścić takiej  znajomości.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz