W miniony weekend byliśmy na szkoleniu z japońskiej sztuki
wiązania organizowaną przez parę hetero. Informację o szkoleniu dostaliśmy od znajomego
spod Wrocławia. Z otrzymanych informacji wynikało, że gdy wyrazimy zgodę to
będzie 2 pary hetero i 2 pary homo. Początkowo sceptycznie podchodziliśmy do
spotkania z heterykami na jakby nie było w pewien sposób intymnej płaszczyźnie.
Jednak chęć szkolenia się w dziedzinie, która mnie i Kochanie kręci już od
dawna, czyli wiązaniu i podwieszaniu zwyciężyła nad rozterkami związanymi z
orientacją seksualną uczestników. A fakt, że komuś na szkoleniu może przeszkadzać
to, że jesteśmy homo to jego problem nie nasz. Dodatkowo zbieg okoliczności
spowodował , że byliśmy w tym czasie w okolicach miejsca, gdzie owe szkolenie
miało się odbyć. Już po podjętej decyzji, że szkolimy się, przyszła wiadomość
od organizatorów, że osobom na pewnym poziomie i chcącym się uczyć nie powinna
przeszkadzać orientacja uczestników. To było potwierdzeniem, że dobrze
zrobiliśmy decydując się na te warsztaty.
Przyjechaliśmy na miejsce lekko spóźnieni, ponieważ nie
doczytaliśmy dokładnych instrukcji podanych przez organizatorów i czekaliśmy
300 m od właściwego miejsca. Za to dotarł do nas znajomy spod Wrocławia. Jak się okazało był sam, ale o tym
zostawię kilka uwag na końcu tego wpisu.
Na miejscu przywitali nas organizatorzy oraz jedna z par hetero. Rozpakowaliśmy się i czekaliśmy na jeszcze
jedną parę hetero. Rozmawialiśmy z nimi o wszystkim i o niczym jak to na
początku. Chyba obie strony starały wyczuć teren. Pierwsze co mnie zauroczyło,
że te rozmowy były zupełnie bez napięcia. Tak przyjemnie to dawno mi się z
nikim nie rozmawiało. Wymienialiśmy się poglądami na temat wiązania i
doświadczeniami jakie już posiadaliśmy.
Po przyjeździe spóźnialskich przystąpiliśmy do szkolenia. W pierwszej
kolejności poszła teoria, czyli rodzaje lin, rodzaje wiązań, na co zwracać
uwagę i wszelkie możliwe niebezpieczeństwa związane z wiązaniem właśnie.
Później już poszły zajęcia praktyczne. Wiązaliśmy węzełki do północy albo i
dłużej.
Po krótkiej nocy, ponieważ pogawędki trwały do późnych
godzin nocnych lub dla niektórych wczesnych godzin porannych, zaczął się
kolejny dzień wiązania. Uczyliśmy się krępować partnera w różnych pozycjach i
na różne sposoby, by po obiedzie przejść do podwieszania. Podczas tego szkolenia dowiedzieliśmy się
gdzie do tej pory popełnialiśmy błędy i na co należy zwracać uwagę, aby
delikwent mógł długo wisieć bez bólu i uszczerbku na zdrowiu. Zrobiliśmy sobie
sesje z podwieszania w strojach klimatycznych. I tutaj muszę się przyznać z
ręką na sercu organizatorka w czarnym stroju lateksowym z czarnym gorsetem i
czarno- czerwonych butach na koturnie z dużą szpilą wyglądała olśniewająco.
Dodatkowo związana i podwieszona czerwonymi linami to już był majstersztyk.
Pikanterii i domknięcia całości całej tej scenie dodał nasz znajomy również
ubrany w czarny lateks. Gdyby nie to nieciekawe tło to zdjęcia nadawały by się
do nie jednego magazynu fetyszowo-sm’owego.
Z rozmów wszelakich dowiadywaliśmy się o ich świecie, a oni
o naszym. Wymienialiśmy się spostrzeżeniami i obserwacjami. A co było
najfajniejsze atmosfera była bardzo przyjacielska i pełnej otwartości na nowe
doświadczenia, na nową wiedzę. W powietrzu unosiła się słabiutka aura
seksualności, ale to z samego charakteru szkolenia. Każdy wykorzystywał czas na
to i w taki sposób aby mu sprawiało przyjemność.
Po tych warsztatach dowiedzieliśmy się jak bardzo nasze
światy o sobie nic nie wiedzą. Niby mamy wspólne zainteresowania i fetysze, ale
żyjemy w dwóch różnych światach. Te warsztaty pozwoliły na zbliżenie się tych
grup. Myślę że oni dowiedzieli się o nas tak samo dużo, jak my o nich, ale
nadal to jeszcze nie wszystko. Mam też
cichą nadzieję, że uda nam się z nimi jeszcze nie jednokrotnie spotkać.
Osobiście szkoda by mi było zaprzepaścić takiej znajomości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz