4/24/2014

Wielkanocne zwyczaje na moją modłę.

Święta, święta i po świętach. Jak wszyscy to dobrze znamy to
powiedzenie. Zaczęło się całkiem niewinnie, a skończyło na tym jak to
zwykle bywa.
W ostatni dzień świąt rozmawiałem na czacie ze znajomym o tym jak
spędziliśmy święta. Od słowa do słowa, doszliśmy do wniosku, że w
Lany Poniedziałek wcale nie trzeba oblewać się wodą. Można przecież
bardziej tak klimatycznie i to prosto z sikawki. W tym właśnie momencie
pobudzona została moja wyobraźnia. Zacząłem się zastanawiać jakie to
obrzędy wielkanocne można przerobić tak, aby bardziej pasowały do
mojego charakteru i tego co lubię.
Zacznijmy od rzeczonego śmingusa-dyngusa i polewania wodą. I tutaj z
przekształceniem było najmniej problemu. Jak już wspomniałem
śmingus-dyngus może być nadal mokry nie koniecznie musi być do tego
wykorzystana woda, ale koniecznie bezpośrednio z sikawki. Na tym nie
kończą się jednak obyczaje związane ze śmingusem dyngusem. Jest
jeszcze śmingus-dyngus na modłę kaszubską, czyli bicie po łydkach (w
mojej wersji nie koniecznie po łydkach) gałązkami jałowca. Tego
obyczaju nawet nie trzeba było przekształcać, kaszubi już to sami tak
wymyślili.
Czego nie może zabraknąć na wielkanocnym stole? BARANKA. Dlatego kolejna
tradycja to "walenie baranka aż zacznie beczeć".
Przywiązujemy baranka do koziołka i walimy (w mojej wersji chodzi o
zwykłe posuwanie) aż zacznie beczeć. Samo „walenie" można
zrozumieć bardziej dosłownie, wtedy przydadzą się gałązki bazi.
Jak Wielkanoc to obok „baranka" zawsze mamy jajka. Kolej w tradycji na
jajka stukane czyli tzw. Walatka. Bierzemy jajka "baranka" w
dłoń i stukamy drugą dłonią lub jajkiem ugotowanym na twardo.
Sprawdzamy co wcześniej pęknie „baranek" z bólu czy skorupka jajka.
Wersja „full wypas" dla tych co świętują z dwoma „barankami".
„Baranki" stawiamy naprzeciw siebie, bardzo blisko, chwytamy jedne
jajka w jedną dłoń, drugie w drugą i stukamy, aż któryś
„baranek" nie odpadnie.
Wyszukałem, że do tradycji wielkanocnych należy jeszcze topienie
Judasza.
Bierzemy Judasza, przywiązujemy ręce na klacie lub przypinamy do obroży,
kładziemy w wannie z nogami poza wanną i nalewamy wody do pełna. Czekamy
aż mięśnie brzucha zaczną boleć od podnoszenia głowy ponad wodę. Dla
bardziej hardkorowych i niecierpliwych – przytapiamy.
Jest jeszcze przybijanie śledzia. Żołądź „baranka" wiążemy
sznurkiem. Super jeżeli w domu dysponujemy słupem lub jeżeli jesteśmy w
plenerku. Kładziemy baranka na plecach z słupem między nogami i
podciągamy za sznurek do góry, żeby baranek się wygiął i przybijamy
wolny koniec sznurka do słupa lub drzewa. W przypadku braku słupa i
zabawie w domu można podciągnąć i przywiązać do powały.
Mamy jeszcze malowanie jajek. Jak to zawsze bywa, osoby o skłonnościach
s/m mają bujną wyobraźnię, dlatego im więcej miejsca do malowania tym
lepiej. W tym celu dobrze by było jajka napompować np. solą
fizjologiczną, a potem malujemy, malujemy, malujemy.
Niektórzy z nas zamiast malować farbkami czy pisakami wolą tworzyć swe
dzieła woskiem.
W tym wypadku już powierzchnia Nie koniecznie musi być tak duża, ale za
to ile przyjemności z tworzenia wzorów woskiem.
Skoro już jesteśmy przy jajkach, to koniecznie wielkanocne wydmuszki,
czyż nie?
Oczywiście na to też mam pomysł. Onanizujemy „baranka", aż się nie
spuści. Na tym jednak nie przestajemy. Bez zwracania uwagi na wycie
„baranka" (dobrze żeby był związany) walimy mu dalej do kolejnego
spustu, i jeszcze jednego, i jeszcze jednego. Przestajemy opróżniać
jajka „baranka" jak ten już nie będzie miał siły protestować.
Wtedy będziemy już pewni, że wydmuszki są prawidłowo wykonane.

To wszystko jak na razie z nowych klimatycznych obrzędów wielkanocnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz