9/07/2016

Urlop cz.2

Ostatnie dni urlopu spędziliśmy na przygotowaniach do spotkania Perfekcyjnej Perwersji1.  Pensjonat, w którym organizowaliśmy spotkanie, nie jest przygotowany do tego typu zabaw, jakie my preferujemy. Fakt, iż zorganizowaliśmy w nim już jedno bardzo udane spotkanie nie zwalnia nas od dalszej pracy nad poprawą. Kochanie wymyślił sobie, że zrobimy konstrukcje do podwieszenia slinga. Przez jeden dzień mieliśmy burzę mózgów przeplataną małymi wojenkami o to, kto ma rację. Kochanie dorzucał nowe pomysły a mnie przerażała sama myśl, że my to mamy zrobić. W końcu powstał jednolity projekt ramy na sling z miejscami do wiązania. Na tyle rozkładany, że mieści się do samochodu. Kolejnego dnia Kochanie zakupił odpowiednie kształtowniki i zaczęło się cięcie na odpowiednie kawałki przecinarką kątową potocznie zwaną boszką lub fleksem. Samo przycinanie zajęło nam 1,5 dnia. Kolejnym etapem było nawiercenie wszystkich potrzebnych otworów. Z ratunkiem przyszedł nam sąsiad i pożyczył statyw do wiertarki. Kiedy Kochanie dostarczał mi kolejne kawałki profili z odpowiednio nawierconymi dziurami, ja gwintowałem otwory pod śruby z oczkiem. Śruby te miały stanowić punkty do przyczepienia karabinków. A to wszystko, po to żeby było gdzie zamocować liny przy wiązaniu. Koniec końców przyszedł najgorszy etap. Ten, którego najbardziej się obawiałem. A mianowicie spawanie. Kochanie podtrzymywał mnie na duchu, powtarzając, że zawsze chciałem się nauczyć spawać, więc mam okazję. Tak, chcę się nauczyć spawać. Jest to jakieś tam moje marzenie, które powoli spełniam. Lecz nie koniecznie od razu na tak odpowiedzialnej konstrukcji jak sling, na którym będą leżeć faceci uprawiający seks. A niech coś pęknie, spadną, zrobią sobie coś złego. W głowie zaczęły mi się pojawiać obrazki pęknięć zmęczeniowych, rozkład obciążeń statycznych i dynamicznych. Najprościej mówiąc, byłem przerażony. No nic, podjąłem się spawania, to pospawam. Wpierw wspawałem nakrętki. Nie mogłem dobrać prądu do elektrody (spawanie elektrodą w otulinie) i albo jeziorko spawalnicze mi się rozbryzgiwało, albo elektroda łapała się kształtownika. Do tego wszystkiego Kochanie rozpraszał mnie ciągłymi pytaniami „jak mi idzie”. Nie wytrzymałem i wysłałem go do pensjonatu z pierwszym transportem europalet i innych rzeczy przydatnych do zabaw. Po kilku godzinach wszystkie nakrętki, sztuk 32, były przyspawane. A jak by to określili fachowcy od spawania „przyrzygane” do kształtowników. Kolejnym etapem było spawanie trójników na rogi ramy. Zajęło mi to resztę dnia i cały kolejny dzień. W nocy nie mogłem spać z nerwów czy konstrukcja wytrzyma czy nie. Rano mieliśmy złożyć wszystko i przetestować. Już przy składaniu niektóre nakrętki podrywały się od kształtowników i trzeba było je ponownie spawać. Nie powiem, ciśnienie mi od razu skoczyło do góry, ale złożyliśmy całość. Na pierwszy ogień na położyłem się na slingu. Leżenie – wytrzymał. Bujanie – wytrzymał, choć huśtała się cała konstrukcja niemiłosiernie. Ufff… to poprawiło mi nastrój. Przyszedł czas na Kochanie. Z dużą dawką niepewności położył się na slingu. Chciałem go rozbujać, ale głośno zaprotestował. Poprawiliśmy pewne niedociągnięcia, które wyszły podczas testów. Spakowaliśmy się i ruszyliśmy do pensjonatu. Na miejscu udało się wszystko poskładać do kupki i przygotować salę do zabaw.
Spotkanie zaczęło się od powitalnego ogniska z kiełbaskami, piwkiem i wspaniałą sałatką ziemniaczaną przygotowaną przez właścicielkę pensjonatu. Całość bardzo płynnie przeszła od ogniska do sali zabaw. To co działo się na sali było prawie nie do ogarnięcia. Większość filmów porno mogłoby się schować. Wchodząc na salę oczom ukazywał się obraz 20 bawiących się facetów. Od oralu, przez rżnięcie, fistowanie i inne zabawy. Pary, trójkąty, grupy. Coś niesamowitego. Dla mnie zaczęło się od bardzo przyjemnego fistu. Fister dokładnie wiedział jak lubie być fistowany. Bez długich ceregieli wpakował łapę a potem zaczęła się jazda. Boksowanie, obracanie, kilka prób głębszego wejścia. Odlot. I przerwa. W czasie przerwy posunąłem piękną wypiętą dupkę bardzo przystojnego chłopaka. Od dupki oderwał mnie MasterA i zabrał pod sling. Przypiął do ramy slinga, tak, że stałem twarzą do fistującej się na slingu pary. Zaczął chłostać moje plecy i pośladki. Na początku naszymi lekkimi bacikami, by zakończyć na jego ciężkim cat-o-nine. To był drugi raz w moim życiu, kiedy przy chłoście dostałem takiego wyrzutu adrenaliny i endomorfin. Trochę niepocieszony byłem, jak zaczął mnie odpinać od ramy. Przytulił mnie do siebie a mnie oczka zaszły łzami. To było tak niesamowite przeżycie. MasterA zajął się innymi. A ja zająłem się otworkiem mojego pierwszego fistera. Dokładnie w taki sam sposób, jak on zajmował się moim. Bez długiego bawienia się zwieraczami. Nie długo trwało jak mój pierwszy fister trysnął spermą. Było mu to chyba na rękę bo musiał szybko uciekać. Sling był cały czas zajęty. Różne osoby na nim leżały, a on się trzymał. Nawet ja wyfistowałem na slingu dwie dupcie. Potem zabawiliśmy się ze znajomym moim największym podwójnym dildem. Genialna jazda. W końcu zabrał się za mnie Kochanie. To było to było najcudowniejsze przeżycie tego wieczoru. Takiego połączenia bardzo dawno nie czułem. Był moment, w którym istniał tylko On i ja. Nic w około. Aż trudno to opisać. Nie wiem ile trwała zabawa, miałem poczucie jakby to była tylko chwilka, a zarazem cała wieczność. Poryczałem się z emocji. Drugi raz tej nocy. W pewnym momencie, zupełnie nie wiem, dlaczego poczułem się jak wredny egoista, który zabiera kogoś tak wspaniałego jak Kochanie innym bawiącym się. Mocno się do niego przytuliłem i całowałem przez chwilę. Po czym zrobiliśmy sobie przerwę. Kochanie jeszcze trochę pobawił się, po czym poszedł spać. A ja już spokojnie pilnowałem reszty. Piątkowa zabawa skończyła się o 7:30 w sobotę rano. O tej godzinie należało zamknąć salę i ewentualne zabawy przenieść do pokoi na górze. Zaszedłem dopiero na obiad o 14:00. W tym czasie Kochanie miał wycieczkę po okolicznych terenach. Po obiadku zabraliśmy się za sprzątanie sali i przygotowanie jej na kolejny wieczór. Po kolacji towarzystwo znacznie spokojniej bawiło się. Na Sali było mniej osób. Niektórzy odsypiali. Mimo to i tak zabawa trwała na całego. Tak bym określił 70% spokojniej niż z piątki na sobotę. Cały czas na Sali było nie mniej niż 12 osób bawiących się. Tym razem, ze względów fizjologicznych musiałem przyjąć postawę barmano-aktywa. Czyli chowałem się za barem robiąc kawę i jak ktoś prosił o pomoc przy zabawach ochoczo pomagałem. Między innymi byłem, jako otwierający łapką dziurkę dla dalszych zabaw pary moich znajomych i jako instruktor dla fistera. Prezentowałem zabawy elektro i jak się tym bawić i jakie są odczucia. Przednia zabawa, tym bardziej, że uwielbiam elektro. Zabawiłem się ze znajomym ściskaczem do jajek, doprowadzając go do niesamowitego wytrysku. Strasznie ubolewałem nad tym, że tym razem nie mogłem być pasywny, bo było kilka łapek i kutasów, na które chętnie bym się nadział. Dla mnie ta noc skończyła się o 5:00 kiedy już po prostu leciałem na twarz. O 9:00 Kochanie obudził mnie na śniadanie. On rześki, bo spał całą noc. Ja pomięty strasznie. Po śniadanku ogarnęliśmy salę spakowaliśmy się i wróciliśmy do domku. Kochanie padł o 19:00 a ja byłem tak zmęczony, że do 22:00 nie mogłem usnąć.
Tak zakończyliśmy urlop i Kochanie i ja.


1 – Perfekcyjna Perwersja to tajna grupa na Facebooku zrzeszająca ludzi o preferencjach seksualnych odmiennych od klasycznego seksu. Grupa jest głównie fistowa, ale to nie jedyna praktyka seksualna stosowana na naszych spotkaniach. Grupa ma również odmianę w wersji na Gayromeo i jest to klub PerfectPervers.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz