Ostatnie dni urlopu spędziliśmy na przygotowaniach do
spotkania Perfekcyjnej Perwersji1.
Pensjonat, w którym organizowaliśmy spotkanie, nie jest przygotowany do
tego typu zabaw, jakie my preferujemy. Fakt, iż zorganizowaliśmy w nim już
jedno bardzo udane spotkanie nie zwalnia nas od dalszej pracy nad poprawą.
Kochanie wymyślił sobie, że zrobimy konstrukcje do podwieszenia slinga. Przez
jeden dzień mieliśmy burzę mózgów przeplataną małymi wojenkami o to, kto ma rację.
Kochanie dorzucał nowe pomysły a mnie przerażała sama myśl, że my to mamy
zrobić. W końcu powstał jednolity projekt ramy na sling z miejscami do
wiązania. Na tyle rozkładany, że mieści się do samochodu. Kolejnego dnia
Kochanie zakupił odpowiednie kształtowniki i zaczęło się cięcie na odpowiednie
kawałki przecinarką kątową potocznie zwaną boszką lub fleksem. Samo przycinanie
zajęło nam 1,5 dnia. Kolejnym etapem było nawiercenie wszystkich potrzebnych
otworów. Z ratunkiem przyszedł nam sąsiad i pożyczył statyw do wiertarki. Kiedy
Kochanie dostarczał mi kolejne kawałki profili z odpowiednio nawierconymi
dziurami, ja gwintowałem otwory pod śruby z oczkiem. Śruby te miały stanowić
punkty do przyczepienia karabinków. A to wszystko, po to żeby było gdzie
zamocować liny przy wiązaniu. Koniec końców przyszedł najgorszy etap. Ten,
którego najbardziej się obawiałem. A mianowicie spawanie. Kochanie podtrzymywał
mnie na duchu, powtarzając, że zawsze chciałem się nauczyć spawać, więc mam
okazję. Tak, chcę się nauczyć spawać. Jest to jakieś tam moje marzenie, które
powoli spełniam. Lecz nie koniecznie od razu na tak odpowiedzialnej konstrukcji
jak sling, na którym będą leżeć faceci uprawiający seks. A niech coś pęknie,
spadną, zrobią sobie coś złego. W głowie zaczęły mi się pojawiać obrazki
pęknięć zmęczeniowych, rozkład obciążeń statycznych i dynamicznych. Najprościej
mówiąc, byłem przerażony. No nic, podjąłem się spawania, to pospawam. Wpierw wspawałem
nakrętki. Nie mogłem dobrać prądu do elektrody (spawanie elektrodą w otulinie)
i albo jeziorko spawalnicze mi się rozbryzgiwało, albo elektroda łapała się
kształtownika. Do tego wszystkiego Kochanie rozpraszał mnie ciągłymi pytaniami
„jak mi idzie”. Nie wytrzymałem i wysłałem go do pensjonatu z pierwszym
transportem europalet i innych rzeczy przydatnych do zabaw. Po kilku godzinach
wszystkie nakrętki, sztuk 32, były przyspawane. A jak by to określili fachowcy
od spawania „przyrzygane” do kształtowników. Kolejnym etapem było spawanie
trójników na rogi ramy. Zajęło mi to resztę dnia i cały kolejny dzień. W nocy
nie mogłem spać z nerwów czy konstrukcja wytrzyma czy nie. Rano mieliśmy złożyć
wszystko i przetestować. Już przy składaniu niektóre nakrętki podrywały się od
kształtowników i trzeba było je ponownie spawać. Nie powiem, ciśnienie mi od
razu skoczyło do góry, ale złożyliśmy całość. Na pierwszy ogień na położyłem
się na slingu. Leżenie – wytrzymał. Bujanie – wytrzymał, choć huśtała się cała
konstrukcja niemiłosiernie. Ufff… to poprawiło mi nastrój. Przyszedł czas na
Kochanie. Z dużą dawką niepewności położył się na slingu. Chciałem go rozbujać,
ale głośno zaprotestował. Poprawiliśmy pewne niedociągnięcia, które wyszły
podczas testów. Spakowaliśmy się i ruszyliśmy do pensjonatu. Na miejscu udało
się wszystko poskładać do kupki i przygotować salę do zabaw.
Spotkanie zaczęło się od powitalnego ogniska z kiełbaskami,
piwkiem i wspaniałą sałatką ziemniaczaną przygotowaną przez właścicielkę
pensjonatu. Całość bardzo płynnie przeszła od ogniska do sali zabaw. To co
działo się na sali było prawie nie do ogarnięcia. Większość filmów porno mogłoby
się schować. Wchodząc na salę oczom ukazywał się obraz 20 bawiących się facetów.
Od oralu, przez rżnięcie, fistowanie i inne zabawy. Pary, trójkąty, grupy. Coś
niesamowitego. Dla mnie zaczęło się od bardzo przyjemnego fistu. Fister dokładnie
wiedział jak lubie być fistowany. Bez długich ceregieli wpakował łapę a potem
zaczęła się jazda. Boksowanie, obracanie, kilka prób głębszego wejścia. Odlot.
I przerwa. W czasie przerwy posunąłem piękną wypiętą dupkę bardzo przystojnego
chłopaka. Od dupki oderwał mnie MasterA i zabrał pod sling. Przypiął do ramy
slinga, tak, że stałem twarzą do fistującej się na slingu pary. Zaczął chłostać
moje plecy i pośladki. Na początku naszymi lekkimi bacikami, by zakończyć na
jego ciężkim cat-o-nine. To był drugi raz w moim życiu, kiedy przy chłoście
dostałem takiego wyrzutu adrenaliny i endomorfin. Trochę niepocieszony byłem,
jak zaczął mnie odpinać od ramy. Przytulił mnie do siebie a mnie oczka zaszły
łzami. To było tak niesamowite przeżycie. MasterA zajął się innymi. A ja
zająłem się otworkiem mojego pierwszego fistera. Dokładnie w taki sam sposób,
jak on zajmował się moim. Bez długiego bawienia się zwieraczami. Nie długo
trwało jak mój pierwszy fister trysnął spermą. Było mu to chyba na rękę bo
musiał szybko uciekać. Sling był cały czas zajęty. Różne osoby na nim leżały, a
on się trzymał. Nawet ja wyfistowałem na slingu dwie dupcie. Potem zabawiliśmy
się ze znajomym moim największym podwójnym dildem. Genialna jazda. W końcu
zabrał się za mnie Kochanie. To było to było najcudowniejsze przeżycie tego
wieczoru. Takiego połączenia bardzo dawno nie czułem. Był moment, w którym
istniał tylko On i ja. Nic w około. Aż trudno to opisać. Nie wiem ile trwała
zabawa, miałem poczucie jakby to była tylko chwilka, a zarazem cała wieczność.
Poryczałem się z emocji. Drugi raz tej nocy. W pewnym momencie, zupełnie nie
wiem, dlaczego poczułem się jak wredny egoista, który zabiera kogoś tak
wspaniałego jak Kochanie innym bawiącym się. Mocno się do niego przytuliłem i
całowałem przez chwilę. Po czym zrobiliśmy sobie przerwę. Kochanie jeszcze
trochę pobawił się, po czym poszedł spać. A ja już spokojnie pilnowałem reszty.
Piątkowa zabawa skończyła się o 7:30 w sobotę rano. O tej godzinie należało
zamknąć salę i ewentualne zabawy przenieść do pokoi na górze. Zaszedłem dopiero
na obiad o 14:00. W tym czasie Kochanie miał wycieczkę po okolicznych terenach.
Po obiadku zabraliśmy się za sprzątanie sali i przygotowanie jej na kolejny
wieczór. Po kolacji towarzystwo znacznie spokojniej bawiło się. Na Sali było
mniej osób. Niektórzy odsypiali. Mimo to i tak zabawa trwała na całego. Tak bym
określił 70% spokojniej niż z piątki na sobotę. Cały czas na Sali było nie
mniej niż 12 osób bawiących się. Tym razem, ze względów fizjologicznych
musiałem przyjąć postawę barmano-aktywa. Czyli chowałem się za barem robiąc
kawę i jak ktoś prosił o pomoc przy zabawach ochoczo pomagałem. Między innymi
byłem, jako otwierający łapką dziurkę dla dalszych zabaw pary moich znajomych i
jako instruktor dla fistera. Prezentowałem zabawy elektro i jak się tym bawić i
jakie są odczucia. Przednia zabawa, tym bardziej, że uwielbiam elektro.
Zabawiłem się ze znajomym ściskaczem do jajek, doprowadzając go do
niesamowitego wytrysku. Strasznie ubolewałem nad tym, że tym razem nie mogłem
być pasywny, bo było kilka łapek i kutasów, na które chętnie bym się nadział.
Dla mnie ta noc skończyła się o 5:00 kiedy już po prostu leciałem na twarz. O
9:00 Kochanie obudził mnie na śniadanie. On rześki, bo spał całą noc. Ja
pomięty strasznie. Po śniadanku ogarnęliśmy salę spakowaliśmy się i wróciliśmy
do domku. Kochanie padł o 19:00 a ja byłem tak zmęczony, że do 22:00 nie mogłem
usnąć.
Tak zakończyliśmy urlop i Kochanie i ja.
1 – Perfekcyjna Perwersja to tajna grupa na Facebooku
zrzeszająca ludzi o preferencjach seksualnych odmiennych od klasycznego seksu. Grupa
jest głównie fistowa, ale to nie jedyna praktyka seksualna stosowana na naszych
spotkaniach. Grupa ma również odmianę w wersji na Gayromeo i jest to klub
PerfectPervers.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz