10/17/2012

Co trzyma?



Co trzyma ludzi razem? Co jest tym lepem między ludzkim, który nie pozwala się rozstać? 
Jak to co? Miłość!  - odpowie kilku z was drodzy czytelnicy. 
Ci ciut bardziej doświadczeni zaczną się zastanawiać i … ups, to jednak nie miłość. To bardziej przywiązanie do drugiej osoby. W innych przypadkach, będą to wspólne interesy, a jeszcze w innych dzieci. Tego ostatniego przypadku nie będę rozwijał, bo jakby nie mam w tej materii doświadczenia, a co więcej nie mam najmniejszego zamiaru mieć.
 Jak to wszystko działa. Pamiętajcie jednakże że są to moje własne rozmyślania. Na początku poznajesz tego faceta. Jest miły, fajnie się Wam rozmawia. Wcześniej czy później lądujecie w łóżku. I ta sfera życia jego i Twoja jest zbieżna. Super seks. I tak to trwa, zanim się obejrzysz jesteś w nim zakochany. Działa ta cała chemia. Jest Wam razem dobrze. Postanawiacie zamieszkać razem. I tutaj stawiasz pierwszy krok do LTR. Okazuje się, że razem łatwiej się Wam żyje. Łatwiej z finansowo. Łatwiej w życiu codziennym. W końcu możesz poprosić go żeby tym razem on zrobił zakupy, żeby przygotował kolację, żeby… itd. Jest tego całe mnóstwo. Całe mnóstwo codziennych czynności w których w końcu masz kogoś kto Ci pomaga. I tutaj przychodzi powoli przyzwyczajenie. Ta początkowa euforia powoli opada, zaczynasz zauważać braki w tym „Twoim ideale”. Lecz brak te jesteś w stanie tolerować. Oczywiście poziom tolerancji jest różny u różnych osób. Tutaj wchodzi drugi czynnik, jakim jest stosunek „tolerancji na jego niedoskonałości” do „wygody jaką sobie wzajemnie dajecie”. Jeżeli pierwszy czynnik jest większy to właśnie postawiliście kolejny krok do LTR. Tutaj zabawa się jednak nie kończy. Już wspólnie żyjecie. Zaczyna się zabawa z finansami. Zaczynacie myśleć o wynajęciu większego mieszkania lub zakupie mieszkania/domu. W końcu razem Was stać na to.  Niestety nieubłagany zegar nadal tyka. Z czasem zauroczenie mija. Obaj się starzejecie, nabieracie nowych nawyków, przestaje Wam zależeć na wyglądzie. Wydaje się że już nie musicie się tak bardzo starać o swój wygląd.  W końcu widział Cię tyle razy nago, nawet srającego na kiblu, chorego czy rzygającego po imprezie. W tylu kompromitujących sytuacjach i niekiedy tak zmiętego, że chyba nic go więcej nie zaskoczy.  A jednak. Obaj nadal dojrzewacie i to co kiedyś było możliwe przez Was do tolerowania z czasem może zacząć denerwować. Tak, cały czas dojrzewamy. Dojrzewamy do nowych sytuacji, do nowych ról, do środowiska. Gdzieś kiedyś usłyszałem że co 7 lat następuje pełna wymiana komórek w organizmie człowieka. Nie wiem czy to prawda, czy też nie. Faktem jest jednak, że z czasem zmienia się nam charakter. I oto przychodzi kolejny kryzys. To co do tej pory było błahostką która tylko lekko drażniła, teraz wkurwia Cię na całego. Działa to w obie strony. Chętnie pieprznąłbyś tym wszystkim, ale … ale już jesteś uwikłany w rachunki, w kredyty, w wspólne interesy. Z pewnością znajdzie się całe mnóstwo rzeczy, które Was wiążą finansowo. I jeszcze jedno, mniej lub bardziej zaczynasz się obawiać, jak będzie wyglądać Twoje życie bez „Niego”. W końcu przeżyliście już swoje. I znów zaczyna się zabawa w „ważenie”, czy możesz sobie pozwolić iść „na swoje” w stosunku „jak bardzo będzie mi brakować Jego pomocy. No cóż, jeżeli nie stać Cię iść „na swoje” lub za bardzo boisz się „jego braku” to po pewnym czasie i wielu kłótniach docieracie się na tyle, że w sposób już pełny, dorosły zaczynacie wspólne życie.  Tutaj właśnie się zaczyna LTR, czyli Long Term Relationship.
 Czy to jest gorsze od tego co było na początku? 
NIE!!!  Jest inne, to na pewno. Jest równie dużo chemii, jak na początku znajomości . Tym razem jednak już wiecie czego możecie się spodziewać. Już wiecie jaki „On” jest. Bardziej ufacie, mniej jesteście zazdrośni, ale jednak. Możecie sobie na więcej swobody pozwolić. Co więcej ta chemia mocna Was łączy i pozwala przetrwać nawet bardzo ciężkie sytuacje. 
Życzę Wam żebyście dotrwali do tego momentu nie z przyczyn niezależnych od Was, tylko przez wytrwałość i wiarę w to że będzie lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz