9/06/2012

Nowości w komodzie

W ramach krótkiego wstępu, w trakcie mojego urlopu spotkaliśmy się ze znajomymi. Z góry ustaliliśmy z nimi, że nie będzie to tylko kurtuazyjna wizyta.  W każdym bądź razie chłopcy zabrali ze sobą zabawki, które zostały wykorzystane podczas wieczorno-nocnych zabaw. Kochaniu szczególnie spodobał się zgniatacz jajek. Był nim tak zachwycony, że w niedługim czasie wykonał prototyp. Prototyp ten był wykorzystany w Betonie na Naked Mask Party, o którym pisałem post wcześniej oraz podczas niedzielnych zabaw z cwelem, ale o tym w następnym poście. Tak, tak, wiem, trochę chronologia poleci. Tak bardzo chcę się pochwalić, że niech sobie leci w cholerę.

Wracając jednak do głównego tematu postu, to wraz z Kochaniem przekopaliśmy internet, by natchnąć nasze rozumki inspiracjami różnych zgniataczy jajek. Wytypowaliśmy te, które nam się najbardziej podobały. Z radością obserwowałem tę chęć Kochania do tych zabawek. To co mnie zaskoczyło, że bardzo mu się podobały zgniatacze z możliwością podpięcia do elektro. Spodobał mu się rodzaju materiału, z którego miały być wykonane, a który to był moim pomysłem. I kolejne kopanie w necie i po okolicznych sklepach budowlanych w poszukiwaniach odpowiedniego kawałka płyty, z której miało to wszystko być wycięte. Koniec w końcu zrezygnowaliśmy z kupna całej płyty, której koszt przekraczał by zakup tego typu zabawek w necie i z której potrzebowaliśmy tylko 1/10. Zmieniliśmy koncepcję, żeby nie szukać płyt a firmy wykonujące elementy właśnie z tego materiału. Udało nam się namierzyć 3 w Krakowie. Kochanie odwiedził jedną z tych firm  w celu zorientowania się jak wyglądają szczegóły wykonania elementów. Kolejnym etapem było zaprojektowanie tego wszystkiego i przeniesienie do wersji elektronicznej. Tutaj wielkie ukłony dla mojego Kochania za to, że ładnie rozrysował wszystkie potrzebne elementy w programie cad’owskim i wysłał zapytanie ofertowe. Po 3 dniach mieliśmy rozeznanie kto i za ile. Kolejne konsultacje na linii Kochanie-ja. Zamówienie wykonania, 3 dni oczekiwania i elementy zostały przeniesione z wersji elektronicznej na realną, którą można było dotknąć.
W dniu odbioru Kochanie zawiózł mnie do pracy, potem do znajomego na kawę, by w końcu podjechać do firmy i odebrać zamówione podzespoły. W okolicach godziny 11:00 miałem telefon:

- Śliczniusie są, mówię Ci, pięęęęęęęęęękne – rozpływał się do słuchawki Kochanie, a mnie ściskało, że jeszcze przez kilka godzin ich nie zobaczę.

OK. Elementy główne już mamy teraz trzeba je było uzupełnić w śrubki, nakrętki i elektro. I znów stała ścieżka poszukiwań, czyli markety budowlane i net. Ze względu na brak tego co poszukiwaliśmy Kochanie zaprojektował kolejne elementy i wysłał do wyceny, na razie czekamy na odpowiedź. Jednakże nie zasypaliśmy gruszek w popiele i w pobliskim markecie budowlanym zaopatrzyliśmy się we wszystkie elementy potrzebne do usprawnienia zabawek. A i jeszcze jedna sprawa, na razie z kochaniem toczymy dysputy nad zamontowaniem do tych zabawek elektro, czy ma to być na stałe, czy może tymczasowe. W tej kwestii jeszcze nie ma decyzji, ale mam nadzieję, że i tę kwestię uda się szybko rozwiązać.

Poniżej zdjęcia wyciętych elementów. A tak na marginesie już mamy pomysły na dalsze zabawki :D





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz