10/12/2011

Wtorkowy wieczór

Po sobotnio-niedzielnej nocy w poniedziałek nie mieliśmy sił na nic. Z resztą mnie dopadł Morfeusz o 19:00. Padłem i nie byłem się w stanie nawet dobrze przebudzić. Co się działo tamtej nocy zostawiam Wam drodzy czytelnicy w domysłach. Jedyne co napisze to, to że było nas 5-ciu i w grę wchodził oral, anal i ff.
Wracam jednakże do wtorkowego wieczoru. W trakcie pracy ( a pracuję od 8:00 do 16:00) chciałem z Kochaniem ustalić co będziemy robić wieczorem, żeby nie gnuśnieć bez planu.
ja: co dziś robimy??
Kochanie: ??? masz jakąś propozycję >
ja: no właśnie nie za bardzo (w tym momencie zaświtała mi myśl, że nie chciałbym nikogo w łóżku na ten dzień, ale też nie chciałbym ograniczać Kochania)
ja: a Ty??
Kochanie: ja też ... a chciałbym coś robić by nie siedzieć w domku bezczynnie
ja: coś tam mi się kołacze po głowie
Kochanie: no to dawaj
Kochanie: co sie kołacze
ja: moment
ja: myślałem o ćwiczeniach z wiązania, może jakieś fotki nowe
Kochanie: :) :) :D
ja: jakoś tak nie mam bardzo sprecyzowanych planów
ja: a Ty?
Kochanie: MOZE BYĆ ... tylko musisz ty pokazać jakie wiązanie ... przygotuj parę fotek (i w tym momencie zjebał mi nastrój, nie mógł się sam postarać coś wykombinować, tyle razy mu podsyłałem różne sposoby wiązania, dodatkowo ma link do mojego bloga gdzie są odnośniki do innych blogów, a może mu się coś spodoba i chciałby spróbować. Skoro, podobno jemu też się to podoba to dlaczego czegoś sam od siebie nie zaproponuje)
(pomyślałem że dam mu wolną rękę i zapytałem licząc na jakieś pomysły z jego strony) ja: chyba że może Ty wymyślisz coś innego
Kochanie: najpierw wiązanie a potem FF
(no to się kurwa wysilił :( ) ja: ok
OK. niech i tak będzie, trzeba tą moją kurwicę obrócić w dobrą zabawę pomyślałem. W pracy nie miałem możliwości wybrać zdjęć do wiązania, które mógłbym mu zaproponować. Takich z których on mógłby coś wybrać, w końcu to On ma być dominującym i to On powinien wybrać to co mu się podoba. Poburzenie przeglądnąłem tylko foldery ze sposobami wiązania, tak żeby w pracy nikt nie podejrzał, a żebym ja miał jakiś punkt wyjścia w domu.
Po przyjeździe do domu, kolejny wkurz. Nasz domek był wietrzony na całego. Zagotowało mnie to, ale ok, jakoś to będzie. Starałem się na całego, żeby ten wieczór nie był porażką. I żeby był tylko nasz. Spokojnie pozamykałem drzwi.
Kochanie stwierdził, że napali w kominku. Ucieszyłem się, że będzie nastrojowo. Zrobiłem tylko uwagę, żeby zamykał drzwi, jak wyjdzie rąbać drewno i dostał mi się opierdol. Zrobiło mi się skurwysyńsko przykro, ale tłumaczyłem sobie, że jakoś to będzie. Starałem się nie poddawać nerwom. Po zjedzeniu obiadku poszedłem się przygotować na to co miało się dziać za chwilę.
Po wyjściu z łazienki przeglądnęliśmy z Kochaniem sposoby wiązania, które można by było na ten wieczór zastosować. Nie miałem czasu na wyselekcjonowanie tylko kilku sposobów wiązania, więc zrobiliśmy przegląd zdjęć i nawet obejrzeliśmy jeden film instruktażowy. Poszliśmy na górę i zaczął się proces wiązania. Było dość ciekawie, tym bardziej, że Kochanie zaczął improwizować. Było to zaskakujące i dość podniecające. Całą zabawę popsuł Sierściuch, który nagle wrócił pomieszkać z nami. No cóż. Stało się. Nie wiem co było impulsem do wyrzucenia z siebie tego wszystkiego co we mnie siedziało, wszystkich uwag odnośnie zachowania się Kochania jako Mastera. Rozmowa trwała do 2:00 w nocy. O jego braku zdecydowania, o niepodejmowaniu decyzji, o tym wszystkim co robię ja zamiast On podczas zabaw. Wróciły rozmowy, które toczyliśmy przed 2-3 latami temu. A ja nie mam już siły tłumaczyć ciągle tego samego. A podczas całej tej rozmowy i pod wpływem wcześniejszego zachowania się Sierściucha, chodził mi po głowie refren piosenki Chłopców z placu Broni „Kocham Wolność". I zastanawiałem się co z tą wolnością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz