6/29/2011

Piątek

Powrót do domu. Obiadek przygotowany. Do Sierściucha przyjechał gość, być może przyszły pracodawca. Gość ok.60 lat. Fakt wysoki, ale musiał kiedyś ważyć  sporo ponad 150kg, bo teraz fałdy zwiodczałej skóry tworzą obwisającą fałdę pod gardłem niczym u indora. Obwisłe piersi i fałd tłuszczu wylewający się poza pasek. Wielgaśne żylaki na nogach (bo musiał kurwa być w krótkich spodenkach) i starcze przebarwienia na skórze też nie poprawiają jego wyglądu. Kawa z gościem Sierściucha i już wiemy na co chorował lub choruje, co go gnębi.
To nie jedyny gość jakiego się spodziewaliśmy tego dnia. Za chwilę miał się pojawić nasz stary dobry znajomy, z którym nie widzieliśmy się ponad 2 lata. Był przejazdem w okolicy.
Sierściuch i jego gość wyszli na ogród porozmawiać na temat nowej pracy. Ja wskoczyłem pod prysznic. Myję dupę, tak na wszelki wypadek. Nie licząc na seks tego wieczora, wale sobie konia pod strugami gorącej wody. Szybko, tylko tak, żeby się spuścić. 4 dzień bez spustu mogłby przynieść tragedię. Wyobraźnia zaczyna działać. Wielkie dildo postawione na taborecie. Ja, na rozkaz Kochania okrakiem nabijam się na to dildo. Jest tak wielkie, że nie mogę swobodnie nabić się do końca. Moje jaja zostają przywiązane do nogi taboretu z przodu. Ręce związane z tyłu. Wyprostowany, w półprzysiadzie, nabity na dildo dostaję razy palcatem po sutach, chuju, klacie, plecach, brzuchu. Nie mogę wstać, bo liny. Nie mogę usiąść, bo dildo się nie mieści. Mięśnie nóg coraz bardziej bolą.  Tryskam. Szkoda, że to działo się tylko w mojej wyobraźni.
Wychodzę z łazienki. Naszego znajomego jeszcze nie ma, a Sierściuch wraz ze swiom gościem pojechali do miasta.
Kochanie:
- Masz ochotę na seks.
Ja:
- Mysłałem, że już będzie nasz gość. Nie licząc na seks, zwaliłem sobie pod prysznicem.
Kochanie:
- A dlaczego mnie kurwa nie zawołałeś. Umyty jesteś?
Ja:
- Tak.
Kochanie:
- Rozbieraj się.
Wykoanłem polecenie nieśpiesznie. Jego kutas już się prężył, a ja poczułem ponowny przypływ podniecenia. Położyłem się na brzuchu na łóżku dupą do Kochania. Splunięcie w mój otwór. Silny klaps i czuję jego chuja w sobie. Zaczyna mnie ujeżdżać szybkimi ruchami bioder. Obracamy się na bok i chwilę pieprzymy "na łyżeczkę". Kochanie ściska moje sutki. Jeszcze jeden obrót i leżę plecami na Kochaniu. Kochanie:
- Wal sobie!
POruszam biodrami równocześnie waląc i pulsując na jego kutasie. Kochanie jedną ręką mocno ściska moje jaja, drugą sutka. Średnio wygodna pozycja, ale dająca wiele przyjemności.
Ja:
- Zaraz polece.
Kochanie:
- Leć!
Strzał. Zsuwam się z Kochania.
Kochanie:
- A gdzie ślady spermy?
Pokazuję zaspermioną dłoń.
Kochanie:
- Rozsmaruj to na mojej stopie.
Wcieram spermę w jego stopę, pomiędzy palce. Ssie paluch drugiej stopy. Kochanie wali sobie dysząc niczym po maratonie. Jedną stopę liżę pomiędzy palcami, w drugą wcieram spermę. Niuchnięcie popka. Jeszcze szybszy oddech. Teraz zlizuje moją spermę z jego stopy. Ryk zabijanej bestii. Kilka szarpnięć ciałem i Kochanie całe schlapane spermą.
Idziemy do wanny się umyć.
Nie przypuszczałem, że do tego dojdzie. Było fajne, ale nie jestem zwolennikiem szybkiego seksu.

Ubrani czekamy na znajomego rozmyślając co Sierściuch robi ze swiom gościem. A może lepiej nie wiedzieć.

Po godzinie oczekiwania, kilku komentarzach, że mogliśmy się bawić dłużej, pojawia się znajomy.

Wraca też Sierściuch cały zniesmaczony.

Wieczorny repertuar: piwo, wino, wódka i papierosy.
I kolejny powrót chcicy. Czuję, że ujeździłbym całe to towarzystwo. Wiem, kurew za mnie.

Ha. Moje Kochanie się upiło winem. Wytrąbił dwie flaszki sam. Poraz pierwszy widzę go w takim stanie. Może to głupie, ale czują się szczęsliwy, że się tak schlał.
Odprowadzam do sypialni. Próboję uśpić.
Ja:
- Będziesz tu grzecznie spał, ja zejdę na dół.
Kochanie:
- Po co?
Ja:
- Dokończyć piwo i napić się kieliszek wódki oraz wyłączyć pralkę i załadować zmywarkę.
Kochanie:
- Tylko nie pij.
Ja:
- Przecież Ci powiedziałem, że piwo dokończę i mam ochotę na kieliszek wódki.
Kochanie:
- Tylko nie pij. A resztę możęsz zrobić jutro. A co tamci robią?
Ja:
- Piją, a potem będą uprawiać seks.
Kochanie:
- Nie chcę, żeby się pieprzyli.
Ja:
- Bo???
Kochanie:
- Bo nie chcę, żeby się pieprzyli.
Ja:
- Ale ja nie będę się z nimi pieprzył. Przecież wiesz, że nie pieprzę się bez Ciebie.
Kochanie:
- To po co będziesz schodził i im przeszkadzał?
Ja:
Bo chciałem się napić i dokończyć piwo, a poza tym wyciągnąć pranie z pralki i załadować zmywarkę.
Kochanie:
- Tylko nie pij.

Zdominować sytuację i postawić na swiom, czy też grzecznie odpuściś sobie i być uległym. Moja natura wygrała. Rozebrałem się i położyłem próbójąc wtulić się w niego. Nie udało się.

Leżąc obok chrapiącego Kochania, z kolejnym przypływem chcicy, czułem się bardzo samotny. Zasnąłem.

Rozbudziło mnie słońce przebijające się przez poranną mgłę.
Impreza była udana, o czym świadczył rząd butelek, wódka porozlewna na stole, popielniczka pełna petów i podwójny odgłos chrapania z pokoju, w którym miał nocować znajomy :)

Biorę się za porządki. O 14:00 kolejni goście i znów nie seksualni, a moja wczorajsza chcica nie przeszła :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz