6/29/2011

Piątkowo-sobotnie dymanie

Dawno nic nie pisałem, brak czasu i nadmiar innych rzeczy był przyczyną zaniedbania jakby nie było bloga. Jednakowoż wracam do opisywania tego co się wydarzyło.
Weekend w zeszłym tygodniu, tak ja i w tym co minął, to mieszanka zabawy, alkoholu i seksu. Początek balowania w zeszłym tygodniu to piątek po pracy. Nic nie zapowiadało, że będzie aż tak seksualnie. Na początku razem z Kochaniem zawieźliśmy Sierściucha do pracy i powrót do domu. W domu wiało nudą, a obaj byliśmy w tak zwanym okresie przechodnim. Niby chciało się nam pieprzyć, ale tak jakoś nie paliliśmy się za bardzo do siebie, brakowało zapalnika w postaci trzeciej osoby. Po 1h spędzonej na czacie i rozmowie z kilkoma „konkretnymi” ciotami, zaliczyliśmy szybki numerek z Kochaniem na nowozakupionym slingu. Że było jeszcze za wcześnie, aby jechać po Sierściucha, doszliśmy do wniosku, że  odwiedzimy przybytek rozkoszy zwany też „dupcyngielnią”, a nóż się coś trafi bardziej konkretnego niż te małolaty z czata. Tam spotkaliśmy naszego nowego sąsiada, z którym próbowaliśmy się umówić już kilkukrotnie. Do niczego nie doszło, ale przynajmniej zacieśnialiśmy znajomości sąsiedzkie. Grzecznie obejrzeliśmy występny brzydkiej jak noc Draq Queen i po skonsumowaniu browara ruszyliśmy w 3-kę po Sierściucha. U Sierściucha impreza trwałą i nie widać było końca. Kochanie odwiózł naszego sąsiada, bo ten zaczynał już przysypiać na stojąco (wykończyła go mieszanka zmęczenia i browarów). Kochanie wróciło, i tak nad browarem (ja), kawą (Kochanie) doczekaliśmy końca imprezy u Sierściucha, czyli do ok. 2:00.
Drodzy czytelnicy nie myślcie sobie, że to był już koniec piątku. Nie. Wraz z Sierściuchem udaliśmy się do największej i najbardziej przegiętej dyskoteki. Tańce, hulanki, browary i zakochał się nam Sierściuch. Fakt nowy obiekt pożądania Sierściucha był bardzo przystojnym, nie wysokim facetem z brodą, pięknymi brązowymi oczami. Z twarzy wyglądał na rasowego miśka – leśnika. My z Kochaniem zaliczyliśmy darkroom, w którym nic, ale to kompletnie nic się nie działo, oprócz nas była jeszcze jedna parka i jedna głupia ciotka święcąca po wszystkich komórką. Darowaliśmy sobie zabawy w takich okolicznościach i z poczuciem nie dojebania zalegliśmy na sofach, gadając o życiu i innych tego typu sprawach. W tym czasie Sierściuch robił wszystko, tylko żeby jego obiekt pożądania stracił zainteresowanie nim. No cóż młody i głupi. Z dyskoteki wyszliśmy przed 5:00. Wepchnąłem na siłe Sierściuch w objęcia miśka-leśnika, a my z Kochaniem wróciliśmy do domu. I się zaczęło. Kochanie założył mi obrożę, położył na slingu, przykuł ręce do łańcuchów i zaczął mnie ostro posuwać. Trwało to chwilę po czym na mojej twarzy wylądowała maska p.poż. a w dupie dildo. Kochanie bił mnie łapą po sutkach, chuju i jajach. Trochę zabawy z diadem i dorzucenie na drugiego w mojej dupie kutasa Kochania. Posuwał mnie trzymając za jaja. Mocno dobijał, tak żeby sling odchylał się jego ciała, po czym ciągnąc za jaja z powrotem nabijał mnie na swojego chuja. Poczułem jak przez moje ciało przebiegają spazmy spowodowane orgazmami analnymi. Jeden, drugi, przy trzecim mnie już całkowicie wyprostowało, a potem roztrzęsło. Było zajebiście. Wyszedł ze mnie, wyciągnął dildo i ściągnął maskę. Odpiął ręce od łańcuchów i pomógł zejść ze slinga. Byłem tak wykończony, że nie mogłem ustać na nogach i padłem na kolana. Kochanie rozłożył się na materacu i tonem rozkazującym kazał mi się nabić na jego stopę. Nałożyłem rękawiczkę lateksową, nasmarowałem żelem i nabiłem się. Ja ujeżdżałem jego stopę a on sobie walił. W końcu poleciał i ja też. Ledwo żywi zaciągaliśmy się do łóżka, była 7:00 rano.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz